Ogłoszenie

Drodzy gracze!


Jak zapewne wiecie w tym temacie zajmuję się opisem największych nacji w Ithieau. Temat ten cały czas znajduje się w budowie i choć napisałem już opisy do kilku nacji to wiele mi jeszcze zostało. Gdybyście chcieli mi pomóc proszę was o kontakt. Macie jakieś ciekawe pomysły na nację, krainę czy ród - napiszcie. Chcecie stworzyć jakiś własny tekst, opisać jedną z nacji czy wymyślić jakiś sławny autorytet do jednej z nich - napiszcie. Pamiętajcie, że wy również macie prawo tworzyć wizję tego świata.
Czekam więc na wasze propozycje.

Merkurjusz oznajmił, że gra mu nie idzie i nie ma weny, więc rezygnuje z dalszej gry. Żeby dłużej nie przeciągać będziemy kontynuować rozgrywkę bez niego. Jego postać stanie się NPCem i jej poczynania będę opisywał ja w moim poście na koniec kolejki.

Grę zaczynało pięciu graczy. Jeden z nich niedawno zrezygnował z dalszej gry, więc zwolniło się jedno miejsce. Oprócz tego zapowiedziałem, że do gry mogę dodatkowo jeszcze kogoś przyjąć, więc sprawa teraz wygląda tak: gra będzie kontynuowana dalej, lecz rekrutacja zostaje nadal otwarta. Nowi gracze mogą składać swoje Karty Postaci i ubiegać się o pozwolenie na dołączenie do gry. Ilość wolnych miejsc? Na razie dwa.

#1 2014-08-16 16:48:19

lawsford

Wielki Mistrz Gry

Zarejestrowany: 2014-06-21
Posty: 58
Punktów :   

Prolog

Prolog


http://i60.tinypic.com/670dwl.jpg

Mgła była tak gęsta, że nie było nic widać dalej niż na odległość dziesięciu stóp. Było to jednak coś zwyczajnego jak na te tereny, pewnie dlatego nazwano je Mglistą Doliną. Dwóch zwiadowców kroczyło przez kamienistą ścieżkę, schodząc z wysokiej, stromej skarpy. Oboje ubrani byli w lekkie, aczkolwiek dość mocne i ciepłe płaszcze zrobione ze skóry wyjcogrzota, którymi szczelnie się owinęli, gdyż mróz był nie do zniesienia. Oczy szczypały ich niemiłosiernie, a lodowate powietrze nie pozwalało na głębsze wdechy. Uważnie mierząc każdy swój krok mężczyźni posuwali się coraz bardziej w stronę mglistej otchłani, nie wiedząc co może ich czekać. Co chwilę spod ich stóp, z każdym następnym krokiem zsuwały się kamienie tworzące dróżkę. Zamarznięta glina od spodu kruszyła się i pod ciężarem wielkich skórzanych butów kroczących po ścieżce powodowała osuwanie się kamiennych płyt. Gdyby nie ostrożność schodzących chwilę temu jeden z nich znalazłby się na dole Doliny ze złamanym karkiem. Podróż trwała jeszcze trochę czasu zanim w końcu dotarli na miejsce. Idąc w milczeniu droga strasznie im się dłużyła. Byli jednak do tego przyzwyczajeni, gdyż nie był to ich pierwszy wypad w tego typu miejsce, a kilkunasty. Tam trafili na przedłużenie ścieżki. Według uzyskanych informacji idąc wzdłuż niej mieli natrafić na rybacką wioskę, położoną na brzegu zatoki. Udali się tutaj w celu sprawdzenia dlaczego rybacy z wioski od tygodnia nie dostarczyli jeszcze świeżego towaru do jednego z zamków rodu Strathkeldów. Pan Władca Denewulf zlecił im te zadanie, a oni przecież nie mogli nie spełnić jego rozkazu. Trzeba było odrzucić niepokojące myśli, które pałętały się po głowach po tym jak w karczmie jakaś stara przekupka naopowiadała im strasznych opowieści, i wykazać się odwagą. W końcu złego co tak naprawdę mogło się stać. Pewnie ryba ostatnio nie brała, a jeszcze nikt nie miał sposobności do powiadomienia ich o tym. W każdym razie tak dwaj zwiadowcy sobie to wmawiali, drepcząc wzdłuż zamarzniętej lodem ścieżki, mijając obumarłe konary czarnych drzew. Jeden z nich, wysoki młodzieniec o kruczoczarnych, długich do połowy pleców, kręconych włosach spojrzał na jedno z miniętych drzew, a potem zwrócił wzrok ku swojemu towarzyszowi, aby mu coś powiedział. Już miał otworzyć usta, gdy dostrzegł wyraz twarzy przyjaciela. Krępy i niezbyt wysoki chłopak mocno zaciskał zęby, przy czym nie robił tego z powodu zimna, a raczej ze strachu. Coś wisiało w powietrzu, co nie pozwalało wysłanym na zwiad odciągnąć się od strasznych myśli, jakie ich nawiedzały. Stara baba w karczmie opowiedziała im historię o duchach zmarłych wojowników, które powracały do świata żywych, by szukać zemsty na ich mordercach. Niby zwykła bajeczka dla dzieci, lecz oprócz tego znane były kilka zdarzenia które działy się naprawdę. Znany rycerz imieniem Sir Aethelhard został zabity dwadzieścia lat temu przez nieludzką istotę, na która nie działały fizyczne ataki. Relacje z tych wydarzeń opowiedział wszystkim jego giermek, który uciekł z pola walki, gdy jego Pan poległ. O innym przypadku mówił podróżny kupiec, którego napadł zbój w trakcie podróży z jednego miasta do drugiego. W obronie własnego życia i pozostałych uczestników wyprawy handlarz rzucił w rzezimieszka nożem, który wbił się mu prosto w głowę. Nie powstrzymało go to jednak. Pozbyto się go dopiero, gdy zrzucono go z pobliskiego klifu. Świadkowie byli przerażeni tym, co widzieli.
- Bristan? - odezwał się przestraszony osiłek. Jego towarzysz chciał mu odpowiedzieć, ale przez zamarznięte usta nie wydobył się żaden dźwięk. Potem spojrzał w przód i dowiedział się o co chodziło przyjacielowi.
Stanęli kilka stóp przed wejściem do wioski rybackiej, a tym, co tak bardzo przeraziło jednego ze zwiadowców był trup rybaka nabity na pal, na którym znajdował się znak z napisem nazwy osady. Pod znakiem, na ziemi, leżała zamarznięta kałuża ciemnoczerwonej krwi. Rybak nabity na pal miał liczne rany cięte, a co najważniejsze, miał odrąbaną głowę. Bristan odnalazł ją chwilę później wzrokiem. Leżała nieopodal ciała, z otwartymi szeroko oczami i ustami, z wyrazem zastygłego przerażenia na twarzy. Krępy zwiadowca zrobił krok w tył, lecz Bristan przytrzymał go za rękaw.
- Co ty robisz do cholery? - zapytał groźnie. W jego głosie nie dało się odczuć strachu, wydał się teraz taki odważny, wiedział co ma robić. To od niego zależeć będzie powodzenie misji. To on będzie musiał wziąć sprawy w swoje ręce i podjąć odpowiednie kroki jeśli zajdzie taka potrzeba. - Nie możemy się teraz wycofać, rozumiesz? To jest nasze zadanie, a obowiązkiem zwiadowcy jest dostarczenie niezbędnych informacji do Pana...
- Więc dostanie niezbędne informacje! Wioska została wyrżnięta i tyle! Nie ma sensu się tam zapuszczać, bo nas również może spotkać ten sam los! A teraz chodźmy już, bo mam naprawdę złe przeczucia! - wykrzyczał osiłek. Bristan mówił do tej pory szeptem, w celu zachowania ostrożności. Ten jednak wszystko zepsuł.
- Kim ty jesteś, zwiadowcą na służbie u Strathkeldów, czy tchórzliwym kurczakiem?! - coś się w nim zagotowało. Jeszcze podczas marszu miał nieco pietra, ale teraz musiał zachować się trzeźwo i odstawić lęki na bok. Nie może przecież do końca życia być chłopcem. Blacwin też w końcu musi to zrozumieć. - Miałbyś czelność stanąć naprzeciw Lorda Benewulfa i prosto w twarz powiedzieć mu że nie dowiedziałeś się prawdy, bo z tchórzostwa najzwyczajniej w świecie uciekłeś? - Blac nie wierzył własnym uszom. Honor dla jego przyjaciela jest ważniejszy niż życie jego towarzysza.
- Nie umrę tu dziś. To nie jest mój dzień. Jednak ciebie nie mogę powstrzymywać. Chcesz to umrzyj za twój nieskalany honor. Ale mówię ci, to nie jest tego warte. - udało mu się wyswobodzić z uścisku Bristana. Odwrócił się do niego plecami i dodał - Rzucam tą cholerną robotę. Odchodzę. - po czym ruszył w stronę z której przyszli. Bristan patrzył na niego jak na jakiegoś nic niewartego śmiecia, kiedy znikał we mgle. "Bezwartościowy tchórz." pomyślał sobie i wkroczył do wioski. "Dobrze, załatwię to sam."
Szedł wąską uliczką między małymi drewnianymi chatkami rybackimi. Gdzieniegdzie walały się po ziemi rozdarte sieci połowowe, harpuny i przewrócone wiadra z przynętami. Mijał właśnie kolejnego trupa, którego ciało zdążyły już obleźć wielkie, obślizgłe glizdy z jakiegoś cebra. Zamknął oczy z obrzydzenia i ruszył dalej. Dotarł do rozwidlenia ścieżki, lecz nie zatrzymując się dalej szedł na przód. Napotykał coraz to większą ilość martwych wieśniaków, każdy z nich został zabity jakąś bronią obuchowo-sieczną. Wskazywały to liczne rozcięcia na zimnych już ciałach. Po wyglądzie trucheł wnioskował, że do masakry musiało dojść około tydzień temu. Wszystkie zwłoki zaczęły się już rozkładać, a towarzyszący temu smród był nieznośny. Bristan miał podejrzenia do tego, co się stało we wiosce. Jego domysły potwierdził znaleziony kilka minut potem duży, jednostronny topór wbity w ciało jednego z ofiar rzezi. Nie było innego wytłumaczenia. Osada została splądrowana i wyrżnięta w pień przez rogatych najeźdźców pływających na długich, płaskodennych łodziach, uzbrojonych w miecze, topory, młoty i siekiery bojowe, osłaniających się w walce wielkimi, okrągłymi, drewnianymi tarczami - wikingów. Bristan dotarł na mały placyk, na którym kiedyś pewnie znajdował się targ. Większość domostw wokół niego została spalona, a na środku samego placu ułożony został stos ofiar leżących jeden na drugim. Każde ciało było solidnie zwęglone, lecz nie tak bardzo, żeby został z nich tylko popiół. Przy stosie leżało też kilka zwłok wikingów. "Zostawili swoich? Dziwne..." pomyślał. Niepokoiła go myśl, że wikingowie z jakiegoś powodu zostawili poległych towarzyszy w wiosce, którą napadli. Podszedł do najbliższego z zabitych najeźdźców i zerknął na jego ciało. Do połowy również było zwęglone, a także miał on taką samą ranę w miejscu klatki piersiowej co reszta wieśniaków. To oznaczało, że musieli z niewiadomych przyczyn zamordować własnych pobratymców. Zwiadowca przeszedł dalej mijając tą makabryczną scenerię. Postanowił sprawdzić jeszcze jedno miejsce, port. Minęło kilka minut zanim dotarł na miejsce. Znalazł się na drewnianej kładce prowadzącej do portu, w którym cumowało kilka statków rybackich. Mgła tutaj była mniej gęsta niż w pozostałych częściach wioski. Przekraczając po drodze kilka trupów rybaków i jednego wikinga zauważył osiadły na brzegu nieopodal portu wikiński drakkar. Wokół niego gęstniała chmura mgły. Bristana napadły bardzo niepokojące myśli. Nie umiał jednak powstrzymać maszerujących nóg, które same zaprowadziły go ku schodom, a następnie w dół, na plażę. Stąpał po zamarzniętym piasku z cienką warstwą śniegu na sobie i zmierzał ku łodzi potykając się od czasu do czasu o wystające, ostre kamienie. O jeden z nich zahaczył futrem rozrywając je w tymże miejscu. Nogi odmawiały mu posłuszeństwa, szły jakby kontrolowane przez obcą osobę, wbrew woli młodzieńca. W końcu dotarł na miejsce. Krwawe pobojowisko... Istny koszmar. Na plaży leżało mnóstwo rozkładających się zwłok wikingów i rybaków. Ich krew dawno już zabrudziła śnieg, który teraz był koloru czarno-czerwonego. Bristan wdepnął w coś miękkiego, co poddało się ciężarowi jego stopy. Popatrzał w dół. Okazało się, że rozdeptał czyjąś głowę. W jego oczach malowało się narastające przerażenie. Nie wiedział co robi, jego ciało zmierzało ku osiadłego na brzegu drakkaru. Zatrzymał się przed nim i popatrzał w górę. Na statku ktoś był. Opierając się o bok statku wpatrywał się w zwiadowcę. Przynajmniej tak to wyglądało, gdyż twarz w całości zakrywał mu wysoki, czarny kaptur. Zakapturzony człowiek uśmiechnął się szeroko. Jedynie to Bristan zauważył z jego twarzy. Blada skóra i szeroki, nadzwyczaj szeroki uśmiech napawający dziwnym lękiem. Ciarki przeszły młodzieńcowi po plecach, a włos najeżył się na głowie. Nie potrafił się stamtąd ruszyć, a wiedział, że jeśli nic nie zrobi za chwilę może zdarzyć się coś okropnego. Straszny bladoskóry wziął coś do ręki, co okazało się być długą, czarną laską. Stuknął kosturem w pokład statku. W momencie, gdy to zrobił z laski wyleciały dwie niebieskie strugi światła, które następnie powędrowały w stronę dwóch poległych wikingów leżących blisko Bristana. Chłopak nie wierzył własnym oczom. Nie, to nie mogło być prawdą. To z przerażenia, strach płatał mu figle. Dwóch trupów podniosło się z ziemi, a jeden z nich wziął do ręki topór. Patrzyli na niego zbłąkanymi oczami, w których paliły się niebieskie płomyki, gdy Bristan wydarł się na głos błagając o pomoc. Jego głos przeraźliwie urwał się, gdy wiking odrąbał mu głowę. Martwe ciało zwiadowcy padło na śnieg. Licz jeszcze raz uśmiechnął się szeroko obnażając przy tym zakrwawione zęby.


http://i61.tinypic.com/rjjprc.gif

Offline

 
Runescape Mouse Pointer

Stopka forum

RSS
Powered by PunBB
© Copyright 2002–2008 PunBB
Polityka cookies - Wersja Lo-Fi


Darmowe Forum | Ciekawe Fora | Darmowe Fora
www.elitepl.pun.pl www.fcpolskichsiatkarzy.pun.pl www.lenartsys.pun.pl www.espada.pun.pl www.metin2cheaty.pun.pl